POEZJA SYBIRACKA



Ks. Łukasz Krzanowski MS - Syberyjskie Anioły

Odeszli zabrani przemocą, z uścisków domowych pieleszy.
We łzach powiezieni gdzieś nocą, może ich podróż ucieszy.

Stłoczeni w ciemnościach wagonów, jak sople zawisłe w powietrzu,
W tą otchłań nieludzkom rzuceni, przez tych bez serc i sumieni.

I w tajgach, w pustkowiu, wśród mrozu, ciosali swoje przetrwanie,
By pamięć ponieść o sobie i o tych co nie przetrwali.

Wierszami, pieśniami sławieni, w historiach krwią nasiąkniętych,
Stoją teraz jak drzewa, wspięte wysoko do nieba.

Spocznijcie już teraz w pokoju, w niebiosach pośród aniołów,
A Pan Bóg wam rany uleczy, i za cierpienia pocieszy.

I Alleluia śpiewajcie, pieśń zwycięzców i świętych,
I w szatach białych zatańczcie, radośnie jak małe dzieci.

I Alleluia śpiewajcie, pieśń zwycięzców i świętych,
I w szatach białych zatańczcie, radośnie jak małe dzieci.

Ku wiecznej pamięci wszystkich, którzy doświadczyli całej tej "Golgoty Wschodu", przeszli tym szlakiem "syberyjskiej tułaczki" piosenkę swoją z serca ofiarowuje
Ks.Łukasz Krzanowski.

Posłuchaj:




Tadeusz Witos - w rocznicę deportacji

Usiądź Sybiraku, wygodnie w fotelu
I powspominaj, mój ty drogi przyjacielu,
Jak w mroźny luty przed wieloma laty
Wieziono nas na Sybir, w łagry lub za kraty,
Bez sądu i wyroku, daleko od kraju
W odległe, śnieżne miejsca sowieckiego „raju”.

Tam pracowałeś ciężko o głodzie i chłodzie,
Codziennie i bez przerwy przez dwanaście godzin.
Kopałeś złoto, węgiel, rudę i kamienie,
Rąbałeś las gdzieś w tajdze, w jakimś Jakszardenie,
Spławiałeś drewno rzeką, rżnąłeś je w tartaku
Na deski, bale, belki. Biedny Sybiraku –  

Pracowałeś w kołchozach w polu, zwierząt chowie
Od świtu aż do nocy, bez względu na zdrowie.
Łowiłeś w stawach ryby, budynki stawiałeś
Chociaż na budownictwie niewiele się znałeś.
Układałeś przez tundrę kolejowe szlaki
Cierpiąc głód, chłód, robactwo i przeróżne braki. 

Słałeś gęsto trupem swych przemarszów drogi
Z obozu do obozu, ledwie ciągnąc nogi.
Gdy siły opuściły, wstać nie było mowy,
„Strełok” skracał ci życie, strzelając w tył głowy,
Lub dobijał bagnetem. Nie było pogrzebu,
Ni grobu, ni tabliczki, ni znaku żadnego.

Kto spoczywa? Co zrobił? Świat walił się na Ciebie.
Sam byłeś za swym losem, wciąż marząc o chlebie.
Mimo ogromu nieszczęść, biedy, beznadziei,
Nie zwątpiłeś, wierzyłeś i pełen nadziei
Byłeś, że Polska będzie, że wrócisz do Kraju
Wolnego, szczęśliwego, bez złych obyczajów,
Więzień, łagrów lub zsyłek, tułaczej niedoli.

Słowem, tego wszystkiego, co dotąd nas boli.
Wtem nagle „druzia”, którzy Polskę podzielili,
Jak słusznie przypuszczałeś, za łby się chwycili.
Runęły na Sowiety ogromne armady,
Cofała się „Czerwona”, nie dając im rady.
I pewnie by tę wojnę Rosjanie przegrali,

Gdyby nie pomoc USA. Dotąd wszechmocny Stalin
Zaradzić nie potrafił. Zamilkł na dni siedem.
Druh Hitler podle zdradził, on pozostał jeden.
„Po radio” wezwał do walki w Rosiji obronie
Cały naród radziecki. Odtąd we krwi tonie
Coraz to większy obszar Azji i Europy.

Zda się, że świat cały zawojują szkopy.
Bezdroża Rosji, śnieg, mróz oraz sroga zima –
Tego ani sprzęt, transport ni Wermacht nie strzymał.
„Blitz Krieg” zawiódł zupełnie. Przyszedł czas odwrotu,
Wielkich bitew, okrążeń, lądowań, nalotów.
I tak aż do Berlina. W bunkrze osaczeni –

Hitler skończył tragicznie, „Partengenossen” powieszeni.
Tuż po ataku Niemców Sikorski i Stalin
Mimo dawnych urazów znów się dogadali :
Zwolnić wszystkich Polaków z łagrów, kryminałów,
Zwrócić obywatelstwo polskie i wolność dla Kraju.
Uzgodnili tworzenie oddziałów wojskowych.

Ty pierwszy się zgłosiłeś, jak zawsze gotowy
Bic się, a nawet polec w obronie wolności
Ręka w rękę z Ruskimi, choć tyle podłości
Tu nas obu spotkało. Odtąd na południe
Ciągną chłopcy do woja, choć i tam nie cudnie.
Epidemie tyfusu, żółtaczki, czerwonki,

Sowieckie prowokacje, Stalina nagonki
Na rząd polski w Londynie. Winna Polska była,
Że w ruską wersję Katynia nigdy nie wierzyła,
Że chciała dociec prawdy, wszak byli świadkowie,
Że do jeńców w tył głowy strzelali Ruskowie.
Brak żywności dla wojska, sprzętu, uzbrojenia,

Komplikowały życie, utrudniały ćwiczenia.
Przez nie nastąpił wyjazd Drugiego Korpusu.
Tyś nie zdążył wyjechać. Choroba tyfusu
W tym Tobie przeszkodziła. Ja jechałem dalej,
Przez Iran, Irak, Egipt do słonecznej Italii.
Tam z Andersem walczyłem pod Monte Cassino,

Ty z Berlingiem krwawiłeś mocno pod Lenino.
Lecz nasz krew, odwaga, bohaterstwo, blizny
Nie od razu przyniosły wolność dla Ojczyzny.
W Jałcie ja ukradła podle „Wielka Trójka”,
Więc nie mogłeś powrócić do swego podwórka,
Bo znalazło się ono w sowieckim władaniu.

Ja mimo to wróciłem, Tyś trwał na wygnaniu.
I dopiero po latach, po śmierci Stalina –
Mordercy milionów, swej żony i syna,
Kiedy za Jelcyna Rosja się rozpadła,
Gdy idea komuny mocno w świecie zbladła,
Gdy w Watykanie Wojtyłę papieżem wybrano.

A on sam przyjął sobie Jana Pawła miano,
Wtedy Jaruzelski wojenny stan wprowadził,
A Lechu w Stoczni susem płot przesadził.
Gdy runął mur berliński, a Ruscy przyznali,
Że oni polskich oficerów za nic rozstrzelali,
Gdy w kraju Partia główna przestała grac rolę

I osiągnięto kompromis przy „okrągłym stole”,
Gdy „Solidarność” rządy wzięła w swoje ręce,
Choć kryzys trwa i ludzie wciąż żyją w udręce –
Ty wróciłeś zaledwie przed kilkoma laty,
Nie zastając wśród żywych ni Mamy, ni Taty,
Jednego Ci nie brakuje: swobody, wolności.
Siądź zatem wygodnie przy ciastku i kawie
By wspominać o wszystkim otwarcie, ciekawie ...





Marian Jonkatys - Nie zdążyli do Armii Andersa

Wypuszczeni prawie po dwóch latach,
Ludzkie wraki, schorowani, zawszeni...
Że nie zeszli jeszcze z tego świata,
Swoją własną odpornością zdziwieni;
Resztę życia,
Które im ocalił W łagrach chyba jedynie cud boski
Ofiarować zdecydowali -
Na ołtarzu wolności - dla Polski!

Po lipcowej Majskiego umowie
Z generałem Sikorskim - łagiernicy,
Po amnestii - już nie "ludu wrogowie"
Tylko w walce z faszyzmem sojusznicy
Mogli jechać do Polskich Sił Zbrojnych -
Stalin zgodę dał na ich powstanie -
By z najeźdźcą mógł walczyć na wojnie
Kto udźwignąć broń jeszcze był w stanie...

I jechali... Z Kołymy, z Kotłasu,
Z mroźnych stepów i kopalń Kazachstanu,
Z tundry, z tajgi niebotycznych lasów,
Do Andersa - do Uzbekistanu!
A po drodze - z głodu, z wycieńczenia,
Z dezynterii, z tyfusu i malarii
Wytyczali mogiłami bez imienia
Polska drogę do Wolności - nowi zmarli!

Anders - w szczerość stalinowskich planów
Wobec Polski - wciąż nie mógł uwierzyć,
Więc w dwóch ratach wyprowadził do Iranu
Siedemdziesiąt tysięcy swych żołnierzy.
Także kilka tysięcy cywili
I bezdomnych sierot - polskich dzieci.
Ten exodus - choć nań zezwolili -
Wielką zdradą okrzyknęli sowieci...

Przy różnicy zdań w sprawie katyńskiej
I po śmierci Sikorskiego w Gibraltarze
Kreml układy z polskim rządem londyńskim
Zerwał i GUŁAG-iem przerwał okres marzeń!
Dla tych, którzy do Andersa nie zdążyli
I ich rodzin, z dumnej polskiej nacji
Spadkobiercy Dzierżyńskiego urządzili
Niespodziankę: słynne dni "paszportyzacji"...

Rozpłynęły się marzenia o wolności...
Choć żądano przeciez tak niewiele:
"Dobrowolnie" tylko wyrzec się polskości
I znów zostać Kraju Rad obywatelem.
Za odmowę - odpłatę w odwecie
Regulował Berii kodeks sławetny:
Do rosyjskich diet-domów - małe dzieci
A do łagrów i więzień - pełnoletni!

W tej depresji psychicznej - nikłą iskrą
Roznieciła nadzieję powrotu
Formowana pod egidą komunistów
Polska Armia i Związek Patriotów!
Choć nie byli to komuny zwolennicy
I sowieckim glejto nie dawali wiary -
Znów masowo, powtórni łagiernicy
Wstępowali pod armii tej sztandary!

W swoich sercach, pełnych obaw i trwogi,
Nie widzieli innych możliwości
Tu z Syberii do Polski - innej drogi,
Dla swych rodzin i siebie - do Wolności!
I powstała z nich Dywizja Pierwsza,
Z Sybiraków - Berlinga Żołnierze!
I zdążyli - choć nie w Armii Andersa -
Też za Polskę złożyć życie w ofierze...

Pochylmy za nich dziś w modlitwie głowy...
Gdziekolwiek Polak za Ojczyznę ginął
Jego krew miała kolor jednakowy
Jak kolor maków pod Monte Cassino!
Ci, co egzamin służby dla Stalina
Straceńczy bój pod Lenino przeżyli,
Później dotarli pod bramy Berlina
Do wyśnionej swej Polski - wrócili.

A ta Polska - wyśniona - nie-wolna raczej,
Tonąca w zdrady i kłamstwa powodzi,
Spełniła jednak część marzeń tułaczy;
Powrót z Syberii - ich i wielu rodzin!
Znajdźmy dziś, w gniewnej rewizji przeszłości,
Dla tych żołnierzy miejsce w naszych sercach;
Za ich ofiarę z życia dla Wolności!
Choć nie zdążyli do Armii Andersa!





Marian Jonkajtys - Marsz Sybiraków

Z miast kresowych, wschodnich osad i wsi,
Z rezydencji, białych dworków i chat
Myśmy wciąż do Niepodległej szli,
szli z uporem, ponad dwieście lat.

Wydłużyli drogę carscy kaci,
Przez Syberię wiódł najkrótszy szlak
I w kajdankach szli Konfederaci
Mogiłami znacząc polski trakt...

Z Insurekcji Kościuszkowskiej, z powstań dwóch,
Szkół, barykad Warszawy i Łodzi:
Konradowski unosił się duch
I nam w marszu do Polski przewodził.

A myśmy szli i szli - dziesiątkowani!
Przez tajgę, stepy - plątaniną dróg!
A myśmy szli i szli, i szli - niepokonani!
Aż "Cud nad Wisłą" darował nam Bóg!

Z miast kresowych, wschodnich osad i wsi,
Szkół, urzędów, kamienic, i chat:
Myśmy znów do Niepodległej szli,
Jak z zaboru, sprzed dwudziestu lat.

Bo od września, od siedemnastego,
Dłuższą drogą znów szedł każdy z nas:
Przez lód spod bieguna północnego,
Przez Łubiankę, przez Katyński Las!

Na nieludzkiej ziemi znowu polski trakt
Wyznaczyły bezimienne krzyże...
Nie zatrzymał nas czerwony kat,
Bo przed nami Polska - coraz bliżej!

I myśmy szli i szli - dziesiątkowani!
Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg...
I przez Ludową przeszliśmy - niepokonani
Aż Wolną Polskę raczył wrócić Bóg!!!

Posłuchaj:




Ballada zesłańców - słowa i muzyka anonimowe, powstały w roku 1940 podczas deportacji (balladę można śpiewać tak jak "Boże, coś Polskę", ma też ona jednak swą oryginalną melodię)

Ojczyzno nasza, ziemio ukochana,
W trzydziestym dziewiątym cała krwią zalana.
Nie dość, że Polskę na pół rozebrali,
To jeszcze Polaków na Sybir wygnali.

Dziesiąty luty będziem pamiętali,
Gdy przyszli Sowieci, myśmy jeszcze spali,
I nasze dzieci na sanie wsadzili,
Na główną stację wszystkich dowozili.

O, straszna chwila, o, straszna godzina,
Rodząca swoich bólów zapomina,
Ale Wam powiem, nie zapomnę chwili,
Gdy nas w ciemny wagon jak w trumnę wsadzili.

O, żegnaj, Polsko, żegnaj, chato miła,
O, żegnaj, ziemio, któraś nas karmiła,
Żegnaj, słoneczko i gwiazdy złociste,
My odjeżdżamy z tej ziemi ojczystej.

Cztery dni polską ziemią my jechali,
Lecz żeśmy ją tylko przez szpary żegnali.
W piąty dzień sowiecka maszyna ryknęła,
Jakby każdego sztyletem przeszyła.

Mijają doby, tygodnie mijają,
Raz na dzień chleba i wody nam dają,
Mijamy Rosję i góry Uralu
I tak jedziemy wciąż dalej i dalej.

Czwartego marca stanęła maszyna
I tak już transport z nami się zatrzymał,
Jedziemy autem, a potem saniami,
Przez śnieżną tajgę, rzekami, lasami.

Oj, smutna była nasza karawana,
"kipiatku" z chlebem dali nam co rana,
Dzieci zmarznięte z sani wypadają,
A na noclegach umarli zostają.

O, Polsko piękna, ziemio nasza święta,
Gdzie Twoje syny, gdzie Twoje orlęta?
Dzisiaj w sybirską tajgę przyjechali.
Czy będziem Ciebie kiedy oglądali?

Słoneczko złote smutno nas witało,
Gdy do baraku rano zaglądało.
Dwie białe trumny sosnami ubrane,
Nad nimi matki klęczą zapłakane.

Jesteśmy sami, straż nas zostawiła,
bo cóż tu będzie koło nas robiła?
Świat nam zamknęli, wszędzie lasy, drzewa,
Nawet ptaszyna nam tu nie zaśpiewa.

Zima, śniegi straszne, w lesie ciężka praca,
Głód i tęsknota bardzo nas przygniata,
Tyfus okrutny wśród ludzi się szerzy,
Co dzień to więcej pod sosnami leży.

I przyszła wiosna, słońce zajaśniało,
Lecz u nas wcale nie poweselało,
Tylko po lesie słychać głos płaczący:
"O, Jezu Chryste, w Ogrójcu mdlejący!".

Polska Królowo, zlituj się nad nami,
Nad polską ziemią i nad Polakami,
Powróć nas, powróć do ziemi ojczystej,
Królowo Polski! Panienko Przeczysta!





Maria Niwińska - Wierzę, że wrócę...

Wierzę, że wrócę i tym tylko żyję,
Że mnie przyjaciół powitają dłonie,
Że duszę z brudów tułaczki obmyję,
Kiedy mnie pierwszy polski wiatr owionie.

Choć może na mnie dom własny nie czeka,
Ani rodzina, wracać się nie boję.
W każdym bliskiego napotkam człowieka,
Ziemia i drzewa, i w krąg wszystko moje.

Wierzę, że do swej piersi mnie przytulisz,
Jak dobra matka wracające dziecię,
Co chociaż świstu nie słyszało kuli,
Lecz dosyć spiło goryczy po świecie.

Serce mi tęsknota przeżarła,
Łzy z ócz płynęły na jawie i we śnie.
Wierzę, że moja dusza obumarła
Na twoim łonie matko, znowu wskrześnie.

Wstanę i krzyż swój wezmę na ramiona,
A gdy mnie pierwszy polski deszcz obmyje,
Znów drgnie do życia dusza umęczona.
Wierzę, że wrócę i tym tylko żyję.





Marian Jonkajtys - Kresowe Dzieci

Życie Polaków - z miast i osiedli
Na Ziemiach Wschodnich rozsianych:
Z łąk nad Wilejką, z borów Podola,
Z Wołynia pól buraczanych.

Cierniem, nie różą - było usłane
W upływającym stuleciu,
Los w czasie wojny - Drugiej Światowej
Nie szczędził Kresowych Dzieci.

Piotrka z Nieświeża,
Jóźka - ze Lwowa,
Z Wilna - Teresy i Ziutka,
Z Grodna - Grażynki, Antosia - z Brześcia,
Maniusia - spod Nowogródka.

Wdarli się do nich, nocą żołdacy
Na krzywdę i na ból slepi -
I wysiedlili wraz z rodzinami
W Sybiru lasy i stepy...

A tam, w Sybirze - nędza, katorga,
Śmiertelny mróz i zawieje...
Nagle amnestia: Sikorski - Anders.
Ożyły w sercach nadzieje.

Piotrkom z Nieświeża,
Jóźkom - ze Lwowa,
Z Wilna - Tereskom i Ziutkom,
Z Grodna - Grażynkom,
Antosiom - z Brześcia,
Spod Nowogródka - Maniutkom.

Z tajg Syberyjskich, z Kazachskich stepów,
Z głodnego Uzbekistanu
Dotarły cudem - Dzieci szkielety
Do gościnnego Iranu.

Generał Anders - w polskich osiedlach
W Afryce, w Indiach, w Australii
Stworzył im szanse - by wiarę w Boga
I w ludzi - znów odzyskali.

Piotrek z Nieświeża,
Jóźko - ze Lwowa,
Z Wilna - Tereska i Ziutek,
Grażynka - z Grodna,
I z Brześcia - Antoś,
Spod Nowogródka - Maniutek.

Dziś - po pół wieku, po całym świecie
Rozsiani, z dala od Kraju
Do tamtych przeżyć - Kresowe Dzieci
Myślami często wracają.

A... że po roku, któreś z ich grona
Przekracza już "smugę cienia" -
Niech ta piosenka, chociaż imiona
Uchroni od zapomnienia...

Piotrka - Nieświeża,
Jóźka - ze Lwowa
Z Wilna - Teresy i Ziutka,
Z Grodna - Grażynki,
Antosia - z Brześcia,
Maniusia - spod Nowogródka.





Marian Jonkajtys - Ten Ktoś...

Gdy ktoś
Nim chleb na kromki
Porozdziela nożem
Palcami na bochenku
Znak krzyża położy...

Gdy ktoś
Kawałek chleba,
Na drodze lub w lesie
Znaleziony,
Ostrożnie
Z pietyzmem podniesie,
Wyrażając -
Dla wielu
Przesadny szacunek -
I złoży na nim
Bogu dziękczynny pocałunek...

Ten ktoś,
Możesz mi wierzyć
W pełnym zaufaniu,
Kilka lat na Syberii spędził.
Na zesłaniu...





Marian Jonkajtys - Dochodiaga

W łagrach zagłady Hitlera
Jeńców-więźniów, w skrajnym stanie
Śmiertelnego wycieńczenia,
Nazywano "muzułmanie".

Łagierników stalinowskich
Słynna triada głodu plagi:
Szkorbut - pelagra - dystrofia,
Przemieniała w "dochodiagi".

Specjalnego komentarza
I objaśnienia wymaga
Dla Polaka współczesnego
Owa nazwa - "dochodiaga".

"Dochodit" - ma wiele znaczeń
Tu - może nam trzy wskazywać:
Dojść do dna... Dobiegać kresu
Życia... czyli dogorywać!

A łagiernik "dochodiaga"
Łączył też cechy trojakie:
Dno psychiczne... Dno fizyczne...
Krok od śmierci... Był zdechlakiem!

Inne myśli - prócz jedzenia -
Głód mu eksmitował z głowy.
I organizm zmieniał cały
W jeden przewód pokarmowy!

Szkielet obleczony skórą...
Drżące truchło dystrofika...
Ludzki wrak - wysysający
Zgniłe resztki po śmietnikach.

Otępiały człeka szczątek
Z drętwiejącym serca biciem;
Głuchy, zapatrzony w pustkę,
Bezwiednie kończący życie.

Rzęch - niezdolny już do pracy
W polu, w tajdze czy w kopalni.
Czasem gnany do sprzątania.
Najczęściej do "umieralni".

Takiej przyszpitalnej izby,
Która przeznaczoną była
Do składania w niej pół-trupów
Nim zasypią ich w mogiłach.

Tysiące polskich "dochodiag"
Pochłonęły na Syberii
Czarne otchłanie GUŁAG-u
W "Białych krematoriach Berii"...





Marian Jonkajtys - Konwój

W obozach dodatkowo
Każdemu dał za swoje
Codzienny marsz do pracy
I powrót - pod Konwojem

Z Konwojem żartów nie ma.
Sprzeciwu on nie znosi.
- Nie rozmawiać w szeregu.
- Niczego nie podnosić.
- Wziąć się pod ręce... Głowy
Opuścić... i na boki
Nie patrzeć... Isć do przodu
I żwawiej stawiać kroki. -

Czsami było - "padnij" -
Gdy Konwój się nie śpieszył
I śmiał się tuż nad głową
Krótka serią z pepeszy.

Kolumny szły piątkami
(Bo liczyć było łatwiej)
Najgorzej łagiernikom
Było w piątce ostatniej.
Znęcano się nad nimi.
Lżono, bito kolbami.
Słabnących w marszu szczuto
Wyszkolonymi psami...

Niektórzy do dziś we śnie
Słyszą te ostrzeżenia:
- Krok w lewo, czy krok w prawo -
Strzelamy. Bez uprzedzenia...





Marian Jonkajtys - Co to jest Syberia?

Proszą nas - nie tylko młodzi
Ludzie - by im wytłumaczyć,
Co słowo "Sybir", "Sybirak" -
Naprawdę dziś w Polsce znaczy.

Ich niewiedza - to rezultat
Historią manipulacji
W podręcznikach PRL-u,
Kremlowskiej indoktrynacji.

Pierwszy przykład: o Kołymie
Z podręczników się dowiecie,
Że to rzeka... A to łagry
Zagłady. Najwieksze na świecie!

Drugi fakt: polski Sybirak
To nie Norylska mieszkaniec.
Lecz za to tylko, ze Polak,
W lody Sybiru - zesłaniec!

Bo dla Polski słowo "Sybir",
Z perspektywy historycznej,
To pojęcie znacznie szersze
Od nazwy geograficznej.

To nie tylko obszar stepów,
Tundry, tajgi, wiecznych lodów;
Od Uralu - na Zachodzie,
Po Kamczatkę - rubież Wschodu...

Nie tylko dziesięć milionów
Kilometrów kwadratowych
Ziemi, w głębi swej kryjącej
Zasób bogactw wyjątkowych:

Złoto, srebro i diamenty,
Nieprzebrane złoża gazu,
Węgiel, ropę, siarkę, uran,
Miedź, boksyty i żelazo!

Dla Polaków - nazwa Sybir
Niesie inne tez znaczenia...
To symbol zesłań, katorg;
Śmierci za Polskę, cierpienia!

W "Świętej Rusi", naśladując
Niewoli tatarskiej czasy,
Carowie - podbite ludy -
Na Syberię gnali w jasyr!

Tam Sybiru skarby ziemi
Dla Katarzyny-carycy,
Wydzierali kilofami
Pierwsi polscy buntownicy!

Potem - przez lat prawie dwieście -
Za każde Polskie Powstanie,
Czy tylko "zryw ku Wolności":
Kibitka - Sybir - Zesłanie!

A po 17-tym września,
Po czwartym Polski rozbiorze,
Nie kibitki - a bydlęce
Wagony, na szerszym torze.

I wywlokły na Syberię,
Jak bydło - te wnyki-wagony,
Mężczyzn, kobiet, starców, dzieci -
Z Kresów - prawie dwa miliony!

Tam, im - w łagrach i więzieniach,
W tajdze, w stepach kołchozowych -
Pracą, chłodem, wszami, głodem -
Polskę wybijano z głowy!

Sybir... To historia polskich
Doznań martrologicznych...
A nie zwykłe określenie
Terenów geograficznych...

To setki tysięcy mogił
Naszych ojców-Sybiraków...
Tych, co padli za Ojczyznę!
Na dwu-wiecznym zesłań szlaku!!!





Marian Jonkajtys - Białe krematoria

Dla każdego Polaka
Oświęcim-Brzezinka,
Majdanek, Bełżec, Stutthof,
Sobibór, Treblinka -
To pomniki męczeństwa
Drugiej wojny Światowej
Utrwalone na zawsze
W pamięci zbiorowej.

Dymiące krematoria,
Gazem trujące łaźnie,
Zbrodnicze doświadczenia,
Bestialstwa, sadyzm, kaźnie...
znamy i pamiętamy
Ubermenschom z Zachodu
Lecz wciąż za mało wiemy
O ludobójcach Wschodu

KATYŃ, MIEDNOJE, CHARKÓW -
Wciąż jeszcze odkrywamy.
Inne miejsca - w większości
To nadal "białe plamy".

A przecież łagry Syberii,
Jej wiecznych lodów zony
Wchłonęły
Bez rozgłosu
Ludzkich istnień
Miliony...
Tam
Setki tysięcy Polaków
Za Wolność, Polskę i Wiarę -
W bezimiennych mogiłach
Z życia złożyło ofiarę.

Nazwy tych miejsc
Pół wieku
Skrywała tajemnica.
Spiszmy je
Dla potomnych
Na serc naszych tablicach:

WOŁOGDA, KOTŁAS,
WORKUTA, WIATKA,
NORYLSK, CHATANGA,
WIERCHOJAŃSK,
KAMCZATKA...

URALSK, AKTIUBIŃSK,
ORSK, KUSTANAJ,
BIJSK, BARNAUŁ,
NOWOSYBIRSK, AŁTAJ...
SIEMIPAŁATYŃSK,
AKMOLIŃSK, KURANDA,
TIUMIEŃ, KURGAN,
KOKCZETWA, KARAGANDA...

BRACK, IRKUCK,
NERCZYŃSK,
BODAJBO, AŁDAN,
KOŁYMA, JAKUCK,
OCHOCK, MAGADAN...

Tam mróz
W sen wieczny
Myśli przemieniał...
Oddech -
W srebrzystą pianę...

Tam
Ptaki w locie
Padały martwe...
Szyny pękały jak szklane...

Te miejsca
w młode serca Narodu
Niech w szkołach
Wpisze historia...

Te stacje
Polskiej Golgoty Wschodu!
Te "Białe krematoria!"...