Trzydzieści kilometrów od Giżycka, w głębi Puszczy Boreckiej, znajduje się prawdziwa wioska indiańska. Mieszka w niej para białych Indian - Bogdan Viktorio Zdanowicz z żoną Karoliną. Zdanowiczowie, zakładając dwa lata temu na polanie w puszczy typowe obozowisko Indian z Wielkich Równin, Lakotów, zwanych też Siuksami, spełnili najważniejsze z dziecięcych marzeń.
Giżycczanin Viktorio od samego początku zajmuje się praktyczną stroną indiańskiej egzystencji - wyrabianiem przedmiotów codziennego użytku. Jego żona Karolina Zdanowicz - absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim (praca magisterska z neoszamanizmu), objaśnia odwiedzającym wioskę turystom zwyczaje plemienne i życie duchowe Lakotów. Oboje dysponują olbrzymią wiedzą o swoim ulubionym plemieniu.
- W ciągu kilku ostatnich lat w Polsce powstało kilka tego typu wiosek, jednak wiele z nich przypomina raczej wesołe miasteczko i cepelię, a nie prawdziwą indiańską osadę - mówi Viktorio.
- Traktujemy z żoną całą sprawę bardzo poważnie. Stworzona przez nas wioska oprócz zabawy ma uczyć - odsłaniać prawdziwe życie Lakotów. Obalamy mity i stereotypy o Indianach. Namioty, w których mieszkamy, goście nazywają przeważnie wigwamami, a to są tipi.
Tipi posiadają kompletne wyposażenie. Znajdziemy tu przedmioty codziennego użytku: pęcherz jelenia do gromadzenia wody, skórzane torby zamiast szaf na ścianach, siedziska wyplatane z wierzbowych gałązek. Przed złymi duchami chronią Zdanowiczów amulety własnej produkcji. Nad posłaniem wisi łapacz snów z piórem. Indianie wierzą, że dobre sny osadzają się na siatce łapacza, a piórkiem spływają do umysłu śpiącej osoby. Nie brak też strojów na różne okazje i broni. Wioska jest otwarta dla zwiedzających od maja do końca sierpnia.
Źródło: Gazeta Współczesna
|